„Uniesiona Łąka” – projekt inspirowany naturą. Rozmowa z laureatami 23. edycji Konkursu KOŁO
Zwycięska koncepcja w konkursie KOŁO „Projekt Łazienki 2021” organizowanym przez Geberit hołduje naturze i wtapia się w krajobraz. O inspiracjach i pracy nad projektem, a także o przyszłości architektury opowiadają laureaci Grand Prix konkursu – Ewa Pokrzywa i Marcin Gierbienis.
Projekt „Uniesiona Łąka” wyróżniał się formą na tle wielu pozostałych zgłoszeń konkursowych – nie jest interpretacją klasycznego stylu podhalańskiego. Co Państwa zainspirowało?
Marcin Gierbienis: Kiedy zdecydowaliśmy się na udział w konkursie KOŁO na projekt toalety publicznej, mieliśmy świadomość, że możemy wybrać jedną z dwóch ścieżek: kontynuację architektury podhalańskiej lub projekt inspirowany naturą. Wybraliśmy tę drugą ze względu na lokalizację obiektu – kontekst to nie miasto, tylko polana w dolinie.
Doceniamy architekturę podhalańską i wysiłek innych uczestników konkursu, którzy szukali jej twórczej interpretacji, jednak naszym zdaniem temu miejscu nie jest potrzebny kolejny budynek przypominający chatę lub szałas. Właściwie nie jest potrzebny żaden budynek, ale rozumiemy – sami będąc na szlaku – że infrastruktura sanitarna jest niezbędna, aby utrzymać porządek. Zwłaszcza gdy turystyka górska ma się od lat znakomicie.
Wybór ścieżki natury czuliśmy i w pełni zrozumieliśmy podczas wizji lokalnej. Postawienie w tym konkretnym miejscu budynku nawiązującego do stylu podhalańskiego z funkcją, która tego wprost nie wymaga nie byłoby właściwe. Zaletą gór jest bycie w górach – zwłaszcza teraz, gdy mocno urbanizujemy przestrzeń, warto zostawić nienaruszoną chociaż jej część. Powinniśmy pielęgnować to, co jest wartościowe w środowisku, gdyż nasze działania pozostają widocznym śladem w przyrodzie. Pokazuje to nawet przykład tej polany, na której proponowana jest realizacja – przez lata był tam parking i na dobrą sprawę obszar wciąż jest zdegradowany.
Motywami przewodnimi koncepcji były dopasowanie do miejsca i dyskretność. Nasz projekt, chociaż subtelny w formie wizualnej, mieści w pełni funkcjonalną infrastrukturę, dopasowaną do liczby osób, wygodną, bezpieczną, a jednocześnie minimalizującą wpływ na środowisko. Zależało nam również na promowaniu proekologicznych postaw turystów.
Zaryzykowaliśmy, ponieważ mieliśmy świadomość, że w jury są zarówno architekci, jak i miłośnicy gór znający Tatrzański Park Narodowy od podszewki. Liczyliśmy na to, że docenią rozwiązanie ekologiczne, blisko natury, jednocześnie oferujące wartość dodaną dla użytkownika – schronienie dla turystów i zielony amfiteatr. Jesteśmy zaszczyceni, że tak się stało.
Ewa Pokrzywa: Nasz projekt stawia naturę na piedestale, to ona była inspiracją – staraliśmy się znaleźć rozwiązanie, które jeszcze bardziej poszerzy jej udział w Dolinie Chochołowskiej. Lokalizacja projektu umożliwiała to w stu procentach! To mocno zdegradowany teren, który potrzebuje zielonej regeneracji.
Głównym zadaniem, jakie sobie postawiliśmy, było oddanie naturze tego, co zostało jej zabrane i podkreślenie więzi człowieka z nią. To po to turyści odwiedzają to miejsce. Stworzyliśmy projekt, który jest zarówno łąką, miejscem spotkań, jak i toaletą – niewidoczną na pierwszy rzut oka.
Jak narodził się pomysł, aby wspólnie wystartować w konkursie? Tworzycie duet wykładowca – studentka, czy to rzutowało na podział pracy, odpowiedzialności i zadań przy wspólnym projekcie?
Marcin Gierbienis: Ostatni rok był dla mnie na tyle intensywny, że sam na pewno nie wystartowałbym w konkursie, mimo że temat był kuszący. Ewa była moją studentką podczas jednego z semestrów, przez jakiś czas nie mieliśmy kontaktu, aż zgłosiła się po rady dotyczące konkursu Koło. Myślę, że nie proponowałbym jej wspólnego podjęcia zadania, gdyby nie świadomość, że łatwo się odnajdzie właśnie w idei bliskiej przyrodzie oraz że jest samodzielna.
Ewa miała możliwość wyjazdu, bardzo lubi góry, więc gdy nadarzyła się okazja wybrała się, aby fizycznie doświadczyć miejsca. Myślę, że dla architekta wizyta w miejscu, w którym projektujemy, jest bardzo ważna i ona może również wpłynąć na decyzje projektowe. Mogę też zaryzykować stwierdzenie, że powstała koncepcja jest wówczas dojrzalsza.
Ewa Pokrzywa: Zapytałam pana Marcina o wskazówki. Udzielił mi ich, pracowałam nad projektem sama, ale pojawiły się pewne zawirowania i propozycja, abyśmy zrobili to wspólnie. Od momentu, kiedy zadecydowaliśmy, że wystartujemy w konkursie razem, prace poszły szybko i sprawnie – zgadzaliśmy się w kwestii formy, razem postawiliśmy na naturę. Podział obowiązków wyniknął bardzo naturalnie – na podstawie najważniejszych wskazówek pana Marcina, ze względu na jego brak czasu, ja zajęłam się częścią graficzną. Dużo dyskutowaliśmy, co pozwoliło ostatecznie stworzyć taką formę bryły. Cieszę się, że połączyliśmy siły – różnica pokoleń i efektywna wymiana poglądów sprawiły, że powstał projekt, z którego oboje jesteśmy zadowoleni.
Marcin Gierbienis: Jestem asystentem badawczo-dydaktycznym na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, pracuję w świetnym zespole prof. Magdaleny Kozień-Woźniak i cenię sobie możliwość kontaktu ze studentami. Pomysł takiej współpracy pojawił się przed wakacjami, gdy kilka osób po skończonym semestrze chciało podczas tej przerwy pozostać aktywnymi architektonicznie i zrobić coś więcej. Udział w konkursach jest bardzo rozwijający, nie tylko przez możliwość wykonania projektu, ale takiego przygotowania do pracy, powiedzmy pod napięciem. Chodzi mi o naukę terminowości, pracy z harmonogramem, szybkiej i wytężonej pracy, czy dogadania się w grupie. Wiele konkursów realizacyjnych jest jednak zbyt złożonym zagadnieniem, ale też konkursy ideowe pozwalają na większą swobodę w działaniu, można powiedzieć – są bardziej manifestami architektonicznymi.
Obok pracy dydaktycznej prowadzę z kolegą Damianem Poklewskim-Koziełł pracownię architektoniczną Gierbienis + Poklewski. Zaproponowaliśmy pod jej szyldem dwójce studentów, Justynie Kopacz i Aleksandrowi Kwaśniakowi, wspólny udział w jednym z konkursów ideowych organizowanych przez popularną platformę Bee Breeders na projekt hospicjum i ostatecznie go wygraliśmy, zdobywając zarówno pierwsze miejsce, jak i nagrodę specjalną za tzw. zielony budynek. Zapewne ten sukces zdeterminował mnie do podjęcia decyzji o zaproszeniu do współpracy Ewy w temacie pawilonu KOŁO.
Doceniam pracę w zespole – łatwiej wtedy nabrać dystansu do tego, co się robi. To jest dobre ćwiczenie – przedstawić swój pomysł drugiej osobie i zobaczyć reakcję, czy go rozumie – czy tak zaprezentowany projekt będzie też czytelny dla jury. Ja o projektach rozmawiam przede wszystkim z żoną, naturalnie też z kolegą z pracowni.
Startował Pan kilkukrotnie w konkursie KOŁO. Jak wspomina Pan wcześniejsze edycje?
Marcin Gierbienis: Kiedy byłem na studiach nie brałem udziału w konkursach KOŁO – dziś wydaje mi się, że być może był to błąd, wtedy uważałem, że nie mam na to czasu. Myślę, że studenci obok pracy semestralnej powinni nadal być aktywni – sami dla siebie. Tak, jak wspomniałem jest wiele małych konkursów, które może podjąć student samodzielnie.
Po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę w biurach architektonicznych, ale prywatnie, razem z kolegą z czasów studenckich, Jarkiem Gawliczkiem, dwa razy wystartowaliśmy w konkursie KOŁO. Była to świetna współpraca, gdyż byliśmy kompatybilni w tym, jak ma wyglądać koncept.
Za pierwszym razem w Katowicach było blisko wyróżnienia, dostałem sygnał ze strony organizatorów, że pomysł się podobał. To nas zmotywowało do dalszych prób – za drugim razem, w 2014 roku, dostaliśmy wyróżnienie za projekt toalety publicznej przy Bulwarze Nadmorskim im. Feliksa Nowowiejskiego w Gdyni. Obiekt przez nas zaprojektowany był drewniany, delikatny, ażurowy. Współczesne budownictwo drewniane stało się wyznacznikiem niemal wszystkich moich dalszych działań.
Gdy wraz z Damianem założyliśmy pracownię również spróbowaliśmy swoich sił w konkursie KOŁO. W 2018 roku dostaliśmy nagrodę specjalną za najciekawszą funkcję dodatkową w konkursie na toaletę w Słupsku. Bardzo się cieszyliśmy, bo według nas projekt był bardzo udany – oprócz tego, że drewniany, to również ekologiczny i edukacyjny, co staramy się pielęgnować. Za najważniejsze nasze osiągnięcie uznajemy wygraną w konkursie na budynek edukacyjny w Leśnym Ogrodzie Botanicznym Marszewo, który był przyczynkiem do założenia pracowni. Cały czas projektujemy w drewnie, staramy się wprowadzać autorskie rozwiązania projektowe, czasami zdobywamy nagrody. Cieszyliśmy się wówczas, że będziemy mieli okazję zrealizować budynek w którym proponowaliśmy użycie nowoczesnej technologii prefabrykacji drewnianej CLT oraz elewację z opalanych desek – wówczas rozwiązania dopiero zyskujące popularność. Jak finalnie będzie się prezentował obiekt, przekonamy się za rok.
W 2020 roku wyjątkowo zrobiłem projekt sam, miałem prosty pomysł, który opracowałem w bardzo krótkim czasie i zgłosiłem w ostatniej chwili, czego na ogół staram się nie robić. Miałem wówczas ideę zwrócenia uwagi na potrzebę pojawiania się w przestrzeni publicznej niewielkich obiektów o funkcji bibliotecznej. Wiele takich inicjatyw widziałem za granicą, ale w Polsce nie jest to popularne. Dostałem najwyższe wyróżnienie spośród wszystkich wcześniejszych, było to dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem.
Pawilon tatrzański jest więc konsekwencją wcześniejszych działań, trzymaniem się wyznaczonej ścieżki. Cieszę się, że Ewa miała w tym swój udział, będąc zupełnie na początku swojej drogi.
A czy Pani ma duże doświadczenie konkursowe, czy to dopiero początki?
Ewa Pokrzywa: Brałam udział w drobniejszych konkursach, ale nie z takim rezultatem. Wygrana w konkursie KOŁO na projekt łazienki to pierwszy taki sukces. Bardzo się cieszę, że jurorzy wybrali nasz projekt, bo niesie on ze sobą wieść ekologiczną i pokazuje, jak można tworzyć odpowiedzialną architekturę.
Przygotowuje Pani projekt dyplomowy na studiach magisterskich, czy będzie prezentował podobne wartości?
Ewa Pokrzywa: W pracy dyplomowej podejmuję zupełnie inny temat dotyczący Sokołowa Małopolskiego, z którego pochodzę – rewitalizację działki, na której obecnie jest skład węgla, a kiedyś, przed wojną (od XVII w.) był cmentarz żydowski. Chcę zrewitalizować ten teren, stworzyć przestrzeń do modlitwy, kontemplacji, skupienia, oddać cześć temu miejscu. Niestety jest wiele takich miejsc w Polsce. Swoją pracą chcę pokazać pewien wzór, co można zrobić,
aby przywrócić szacunek niegdyś świętemu miejscu, aby historia była pielęgnowana i niezapomniana. Jestem w stałym kontakcie z lokalnymi władzami oraz Żydowskim Instytutem Historycznym, tak aby poprowadzić projekt z poszanowaniem tradycji, oraz jakże ważnej w tej kulturze symboliki.
Można to trochę połączyć z konkursem – nasza „Uniesiona łąka” też jest miejscem, które ma przynosić ukojenie i spokój, w pewnym stopniu stworzyć przestrzeń do medytacji i poczucia harmonii z naturą. W dyplomie zwracam też dużą uwagę na zieleń. Chcę pokazać moim projektem, że architektura może być nośnikiem edukacji i przemyśleń na temat życia.
Jak widzicie przyszłość architektury – co będzie najważniejsze w projektowaniu, na czym architekci powinni się najbardziej skupić, co jest dziś największą bolączką architektów?
Marcin Gierbienis: Aktualnie żyjemy w bardzo dziwnej rzeczywistości. Jeszcze przed pandemią wzrastała na forach światowych dyskusja o zmianach klimatu i wpływie budownictwa na stan środowiska. Myślę, że po stabilizacji związanej z koronawirusem temat znów będzie aktywny. Może nawet lockdowny i ograniczenia jeszcze dobitniej pokazały nam, jak ważny jest kontakt naturą i że powinien on istnieć w obszarze naturalnym, ale również poprzez świadome wprowadzanie natury do miast i oczywiście projektowanie zrównoważone. Tak w sensie dążenia do energooszczędności, jak i profitów dla człowieka i środowiska. Na pewno nie wszystko jest zależne od samych architektów i wymaga zarówno edukacji pokoleń już na etapie szkolnym, jak i wprowadzenia nowych przepisów o szerokim polu działania. My oczywiście możemy brać udział w budowaniu tej świadomości u społeczeństwa. Trzeba mieć na uwadze, że dla większości odbiorców architektury najważniejszy jest czynnik ekonomiczny, a tylko niewielki procent faktycznie stawia na ekologię, nie patrząc na jej rachunek. Dobrą drogą może być szukanie udanego kompromisu pomiędzy potrzebami człowieka, możliwościami, jakie mamy i dbaniem o środowisko.
Wydaje mi się, że współcześnie ważną wartością jest pielęgnowanie tego, co jest naszą tożsamością, korzystanie z tego, co jest lokalne oraz indywidualne podejście do projektu.
Ewa wspomniała o swoim temacie dyplomowym, dotyczący jej miasta, ja z kolei, kiedy rozpocząłem pracę na uczelni, wraz z zespołem zabrałem studentów na wycieczkę do mojego miasta rodzinnego – Hrubieszowa na Lubelszczyźnie, żeby tam mogli zaprojektować rozbudowę istniejącego Domu Kultury o nowy obiekt. Chociaż oczywiście była to tylko wizja, to jest to sygnał, aby obok dużych miast, myśleć również o tych mniejszych, które nie pojawiają się w przestrzeni medialnej. Są jednak bardzo ważne, bo to one tworzą lokalną społeczność, uatrakcyjnienie ich przestrzeni pozwala zapobiec zjawisku odpływu młodych ludzi z rodzinnych miast.
Podsumowując, przyszłością jest refleksja nad tym, w jaki sposób budujemy i jak możemy budować z mniejszą szkodą dla środowiska oraz większą korzyścią dla społeczności. Współczesna architektura po okresie bycia bardzo wystawną, efektowną jest teraz skromniejsza, bardziej skupiona na wartościach, które przekazuje. Słowo klucz to odpowiedzialność – architektura przyszłości, to architektura odpowiedzialna.
Ewa Pokrzywa: Jestem na początku drogi zawodowej, więc może wypowiem się jeszcze jako studentka, która chce, aby architektura była dostępna, ekologiczna i zrównoważona. Architekt powinien być mediatorem pomiędzy społeczeństwem a środowiskiem. We współpracy z innymi branżami kierować przestrzenią tak, aby dążyć do wszelakich proekologicznych działań. To, jak jest wykreowana przestrzeń, pobudza społeczeństwo do złych lub dobrych zachowań, a to przecież my (architekci) mamy taki przywilej, że ją tworzymy.
Obok spraw związanych z powstrzymywaniem katastrofy ekologicznej znajduje się pandemia. Podczas lockdownów człowiek zwrócił uwagę, w jakiej przestrzeni się znajduje i jak blisko jest natury. Zmiana nawyków i trybu życia pozwoliła się zorientować, że większy metraż mieszkania czy ogród stały się jednymi z potrzebniejszych rzeczy do utrzymania balansu psychiczno-fizycznego. Architekt w obliczu takich zmian, powinien być elastyczny. W szybki i efektywny sposób powinien reagować na zmiany na rynku, aby społeczeństwo mogło się rozwijać pomimo barier.
Uważam, że konkursy, takie jak ten, tworzą świetną platformę dialogu i wymiany zdań na temat tego, w jakim kierunku powinna pójść architektura. Jak stworzyć równowagę pomiędzy ideami a człowiekiem, a ekologią. Wygrana „Uniesionej Łąki” może być mikrofaktorem, aby projektować w ten właśnie sposób.
Źródło: Koło